sobota, 28 czerwca 2014

Takie Kwiatki...


Według Wikipedii Zieleń w miastach jest elementem kompozycji urbanistycznej – wpływa na charakter i wygląd ulic i placów, kształtuje i porządkuje wnętrze miasta.

Taki Bukareszt uporządkowany, jak jego trawniki...

Przynajmniej się osty psów nie czepią!


I można się pod nimi przed deszczem schować...

W Bukareszcie nie trzeba sadzić kwiatów, tutaj rosną same


A spróchniałe nie znaczy martwe!
 


 Pod tym bluszczem kiedyś było drzewo....
 

Tutaj każdy spacer to jak wizyta w ogrodzie botanicznym!!!

środa, 25 czerwca 2014

Niebo nad Bukaresztem



Pogoda w tym roku nie rozpieszcza. W mieście, w którym zwykle od Wielkanocy panuje upał, w zeszłym tygodniu chodziłam w kurtce...  w ogródku czekamy na grzyby!
Bo ropuchy już skaczą.
A za nimi Bułeczka...

Dzisiaj, pogoda przeszła samą siebie!
Upał, burza, upał, a potem, po wieczornym spacerze z tymczasowym członkiem rodziny, na niebie było to:




Merci voisine :)

I teraz pytanie do ludzi, którzy chodzili do szkoły nie tylko towarzysko, co to za chmury????
Bo, co po nich następuje Bukareszt już wie.
Ulewa stulecia!















piątek, 20 czerwca 2014

Wojna?


Ostatnio, gdzie bym nie mieszkała, to graniczę z Ukrainą, huk samolotów wywołuje więc raczej lekką panikę niż podziw na umiejętności pilotów....



Okoliczności  pogody też nie nastrajają optymistycznie, od tygodnia Bukareszt nie widział słońca.

 Załapałyśmy się z Bułeczką na darmowy show...


Na pętelki i kółeczka....


Samoloty, jak mega osy....


W dół...

 I w górę...



W lewo...


I w prawo....


I nad głowami...


Od samego patrzenia robiło się trochę nieswojo (żeby nie powiedzieć niedobrze!)
No i jesteśmy leksza przygłuche teraz...
Proszę mówić głośno!

poniedziałek, 16 czerwca 2014

Welcome to the Jungle

Mówią, że najlepsza dzielnica....
Chyba najdziksza...!


Każdy spacer po mojej ulicy ćwiczy gibkość... Z metrowego chodnika została mniej niż połowa, chodzimy z Bułeczką i tymczasowym członkiem naszej rodziny, panią K, leśnymi tunelami ....



Wygibasy, by wrócić do domu, świetnie wpływają na figurę. Polecam!


Ale cieszę się, że mieszkam w dżungli, można wrócić ze spaceru z obiadem dla męża...


środa, 11 czerwca 2014

Biedna Rumunia

Na Summer in the City najlepszy jest basen.....


Z toaletą...



Pełną niespodzianek....


Barem, kelnerem podchodzącym do leżaczka, baldachimami na chill out...



I Luśkiem Viuttonem na ziemi....







Rumunia to jednak kraj dla crejzoli.....


poniedziałek, 9 czerwca 2014

Lektura w Ambasadzie


Z okazji odbywającego się w Bukareszcie Buk Festu, Polski Instytut zorganizował spotkanie z polskimi autorami w Ambasadzie.


Posiadaczko żółtej sukni, jeśli chcesz pokazać twarz, daj znać ;)



To znaczy, w zasadzie, z panią Danutą Wałęsową, ale pojawili się i inni.
I mieli branie u najładniejszych dziewczyn!

Kto wie kto to? ;)










Całe szczęście, moja Sis akurat wybierała się z wizytą i zaopatrzyła pół Bukaresztu w książki, o mało nie płacąc nadbagażu.... Musieli sie celnicy zastanawiać po co lasce 8 takich samych książek...


Żeby nie było, że samą kulturą żyje człowiek, było też coś dla ciała...






Czyli wino, kobiety i .... autograf!
Siostra książki, ja foty, zginąłby ten Bukareszt bez rodziny O !
Pani Prezydentowa poświęciła każdemu chwilę, a nam nawet parę.


Bardzo miła, bardzo ludzka. Oby więcej takich ludzi w polityce.
A, zapomniałam... Ona nie jest politykiem.
That explains it all!



sobota, 7 czerwca 2014

Pożegnania





Podobno pewna Francuzka napisała książkę o expatskim życiu. Czy ciekawą nie wiem, nie czytałam…
Niewątpliwie jest o czym pisać.
Są plusy, pieniądze, benefity, podróże, języki, przygody… Zmiany kultur, kuchni, krajobrazów… międzynarodowe szkoły, tolerancja, otwartość dzieci na świat i ludzi…
Zaletom życia na kontrakcie nie ma końca.
Są jednak i minusy.
No matter how flat you make the pancake, it has always two sides, jak mówią Amerykanie.
Największym minusem bycia expatem są ciągłe pożegnania. Ledwo się człowiek osiądzie, rozejrzy i zaprzyjaźni, już trzeba wyjechać.
Lub inni wyjeżdżają.
I, choć na obczyźnie, często trzymamy z tymi, z którymi w domu niekoniecznie trzymalibyśmy, czasami znajdzie się perełka.
Wtedy, gdy jest time to say good bye, a zawsze przychodzi zbyt szybko, chce się rzucić w diabły tę wędrówkę i zamieszkać na mazurskiej wsi forever. Z jednym sklepem, bankiem pocztowym w okienku i punktem aptecznym.
To przyjaciele i znajomi zastępują expatom rodzinę, z nimi spędzamy święta, gdy do domu daleko, oni pocieszają w trudnej chwili i cieszą się pierwszymi krokami naszych dzieci.
Niestety nie czekają na nas w domu, jak przyjaciele z dzieciństwa. Przy wyjazdach często żegnamy się na zawsze. Szczególnie, gdy są obcokrajowcami.
Nie lubię pożegnań. Za dużo ich było w moim życiu. Szczególnie o to jedno w 2007!
Dzieci rosną i cierpią, gdy muszą zostawić szkołę, panią i przyjaciółkę z ławki. Lub, gdy ich jedyna bratnia dusza, rusza po raz kolejny w świat.
Serce mi pęka, patrząc na łzy Z, tym bardziej, że obie tracimy przyjaciółki.
Na szczęście nie na zawsze.
I tego się trzymajmy w tych smutnych dla nas dniach!