poniedziałek, 24 marca 2014

Rumunia ??? Not Again………..!



2012 

W brzuchu wierzga Bułeczka, praca wkurza jak nigdy, Duża zaczyna nie być przedostatnia na zawodach, w myślach wiję hnezdo i ogólnie żyć nie umierać, gdy Najlepszy Mąż Świata przynosi bombę: wyjeżdżamy z Pragi!
A człowiek nawet piwa się nie może napić…

Niby wiedzieliśmy, że ten moment nadjedzie, ale nikt nie był gotowy. 
 
Kolejne miesiące to jeżdżenie palcem po mapie. Z Aten przenoszą nas do Belgradu, tam siedzimy na tyle długo, że dochodzą mnie słuchy, że to europejska stolica życia nocnego. I nawet bym może zgłębiła ten fakt, gdyby nie, sprowadzające na ziemię, kopy Bułeczki. Jednak Serbia nie, przeprowadzamy się na chwilę do Casablanki. Mam lekkie załamanie nerwowe, bo lot do Katowic trwa 13 godzin z dwoma przesiadkami  i nie o takiej służbie zdrowia marzyłam w kontekście niemowlaka… I nic, że morze i willa, byle nie tam! 
Podróżujemy tak, siedząc na kanapie, dopóki nie przychodzi ostateczna decyzja: București.

Bukareszt?

O nie! To stamtąd uciekłam w 2005 roku, gdy, po przyzwyczajeniu się do przeraźliwej biedy, zepsutych wind, telefonów, piekarników, pralek i tramwajów; hord psów biegających w parku, gdy cisnęłam wózek z małą Dużą przez błoto i kałuże, w końcu złamało mnie trzęsienie ziemi. NMŚ musiał zostać pół roku, ja z Dużą zwiałam po trzech.

A teraz...? Welcome back…?
Jak to? Ten rozdział miał przecież pozostać zamknięty, nie ciągnęło nas tam nic.
Oprócz potrzeby zarabiania na życie….

2013

Najlepszy Mąż Świata już w Rumunii, my do końca roku szkolnego w Pradze… Powoli dociera do mnie, że trzeba się żegnać. Powstaje papaprago.blogspot.cz , gardło ściśnięte jest żalem, a miasto płacze deszczem…

 

Bez entuzjazmu przeglądam zdjęcia nowego lokum i słucham o pięknej pogodzie. Kogo to obchodzi?

Pamiętam dzieci bez butów w grudniu, zwisające kable, resztki Starówki tonące w błocie i duże psy zjadające małe…



Blokowiska, brak chodników i ruch drogowy, sterowany chyba przez  Bunuela, 


i… miłych sąsiadów, muszę przyznać.

Pamiętam też duży zegar na którymś z placów, odmierzający czas do przystąpienia do Unii. 


Może coś tam się zmieniło….?

12 komentarzy:

  1. Każde miejsce da się oswoić. Chyba...
    A my się cieszymy, że nam trochę przybliżysz zapomniany świat.

    OdpowiedzUsuń
  2. Maja, a na ile czasu Was Rumunia przytulila? Czekam na dalsze czesci tej historii :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Bede sie starac wiernie oddac proces oswajania ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  5. piękna Praga, nawet w deszczu ;)
    wierze ze tym razem bedziesz miała taki sam scisk w gardle przy wyjezdzie z Bukaresztu, bo to ludzie tworza miejsce, a jak mi wiadomo masz tam niezla paczke wariatek :))) ;) ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, wariatek tu nie brakuje ;) :)
      Będzie i o nich! :)

      Usuń
  6. No halo!!!Melduję się na nowym blogu i zacieram rączki:)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy artykuł. Jestem pod wielkim wrażeniem.

    OdpowiedzUsuń