sobota, 29 marca 2014

Miasto Kontrastów



Luksusowy apartamentowiec i stali  jego bywalcy...

Kontrast – słowo klucz w zrozumieniu Bukaresztu. 

Stare miesza się z nowym, piękne z brzydkim a upał ze śniegiem. Nic nie jest na pół gwizdka. Jeśli jest dziura w chodniku to na pół metra (długości i… głębokości), jeśli luksus, to na pokaz. Nie istnieje dyskretny uroku burżuazji. Może, na przekór otaczającej biedzie, rumuńska klasa średnia zachłysnęła się luksusem.
Płoty projektowane są z prześwitem, by świat mógł zobaczyć podświetlony podjazd z furą zaparkowaną PRZED garażem. 

Co dwa auta, to nie jedno...
Nie, to nie jest salon motocyklowy...


Po ulicach suną wielkie terenowe auta, w których dzieci jeżdżą na stojąco bez fotelików i machają radośnie do kierowców aut za nimi. Bo Rumuni weseli są bardzo… Hakuna Matata! 

Jednym z najbardziej chodliwych towarów u ulicznych sprzedawców, jest końcówka pasa bezpieczeństwa, którą się wpina w..... (no? Kto wie, jak się to nazywa???), by system sygnalizujący brak pasów przestał upierdliwie pikać.


Ulicznych sprzedawców jest w Bukareszcie prawie tak samo dużo, jak luksusowych sklepów. I jednych i drugich należy unikać bo naciągają niemożliwie. 






Moje okolice pełne są cudnych sprzeczności.

To: 


graniczy z tym :


A to:

leży sobie przed tym, właśnie:


Bogaty pomyśli by zarezerwować (!) chodnik, ale kabla nie uprzątnie.... 


Nie każdy Rumun jest bogaty, ale każdy ma fantazję...

Normą są tu kredyty na lat 15, na zakup samochodu. Dużego samochodu. Of course, przecież kto by jeździł małym, w mieście bez miejsc parkingowych!?
Skoro już ma się kredyt i auto na ćwierć życia, należy użytkować je oszczędnie. Na przykład, starać się nie przetrzeć pasów...
W zasadzie, aut też używa się tu z umiarem. Może stąd się bierze tendencja do tankowania za….. 50zł. Pojechać na myjnię i do parku Herastrau w niedzielę, ale tak na co dzień lepsze metro…..
Nie, to nie żart. Ludzi nie stać na utrzymanie aut… Ubezpieczenia są, chyba najdroższe w Europie, bo…. nikt nie ubezpiecza i ubezpieczalnie pokrywają koszty wypadków. Podnoszą więc stawki, i…. coraz mniej ludzi ubezpiecza…. Logiczne, nie?
Benzyna…. Benzyna jest jak wszędzie, ale gdzie indziej ludzie wybierają mniejsze auta, i nie muszą stawać przed dylematem dystrybutorowym: lać czy nie lać.  Rumuńskie kryterium wyboru auta jest jasne: ma być duże, a najlepiej jeszcze większe. 

Polonia bukaresztańska opowiada sobie kawał:

Włoch, Niemiec i Rumun, właściciele wielkich aut, spotykają się po śmierci w niebie. Opowiadają sobie jak umarli:

- Jechałem swoim Mercedesem autobaną – mówi Niemiec – Zajechał mi drogę Polak, nie wyhamowałem i tu jestem.

- Jechałem Lamborghini – opowiada Włoch – na górskiej drodze, przyspieszyłem i spadłem w przepaść.

- Kupiłem Land Rovera – mówi Rumun – I…. zdechłem z głodu.


Tyle w temacie. 

P.S. Wszystkie zdjęcia były robione na mojej i równoloegłej do mojej ulicy. Nie trzeba się nachodzić by złapać dobry kadr...

P.S. 2 To be continued.

3 komentarze: