Sprzedaż internetowa działa w Rumunii prężnie. Kupić można. Oddać już nie bardzo...
Po dwóch latach znalazłam w końcu stół który pasuje na nasz, zaprojektowany dla hodowcy jamników taras.
Na internecie rzecz jasna, w sklepie Dedeman.
Makes sense!
I przyjechał...
Taki był brudny, że nawet nie zauważyłam jaki był uszkodzony...
Umyłam i się załamałam. Lecz nawet zapłakać się nie dało, gdy usiadłam na ławie, bo zaczęła się gra, kto wywali się prędzej, ława czy ja.
Chyboce,stuka, puka, drzazgi wchodzą w D ...
No o to właśnie chodziło, gdy wizualizowałam stół idealny!
Z reklamacją należy udać się do sklepu osobiście, ( bo chyba, nie przez internet!) a to i tak w drodze wyjątku, bo skoro z rąk kuriera pobrałam, to pocałować się obok drzazgi mogę!
Po godzinnej, jakże kojącej nerwy, przejażdzce po Bukareszcie, dojechałam!
I zostały mi w języku angielskim i z ogromnym uśmiechem na trzech życzliwych twarzach ( i jak tu nie kochać Rumunów) następujące stoły:
Oddać nie mogę.
To ja dziękuję. Przeszlifuję!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz