Wiem, wiem pisałam wcześniej o rumuńskiej Florydzie i perłach hotelarskiej sztuki architektonicznej w kolorze flamingo,
ale pojawiło się coś, co warte jest dwóch godzin w aucie, z uprawiającą walkę na śmierć i życie z pasami samochodowymi, Bułeczką!
Jest czysto, wygodnie i tak jakoś nie rumuńsko...
Podoba się Małym i Dużym, pijakom i sportowcom, kiteowcom i leżakowcom....
A obok, tawerna grecka, serwująca takie sobie suvlaki i mojito, ale całkiem niezłe piwo!
Można zostać wieczorem na drinka, czy dwa...
P.S. Mojito jednak nie polecam, lemonki i cytrynki wyglądały na starannie przeżute przez pana barmana przed zaserwowaniem. Ale zabrzmiało nieźle!
P.S.2 No i napisałabym, gdzie dokładnie się to cudo znajduje, ale jeszcze wszyscy się tam zjadą i nawet przeżutej nie starczy...
Jak Miami beach:))
OdpowiedzUsuń