wtorek, 27 maja 2014

Skok

Gdy w Bukareszcie słońce praży,  na podróż do Bułgarii nie ma czasu, a morza się chce, można skoczyć do Mamai...




Wiem, wiem pisałam wcześniej o rumuńskiej Florydzie i perłach hotelarskiej sztuki architektonicznej w kolorze flamingo,
ale pojawiło się coś, co warte jest dwóch godzin w aucie, z uprawiającą walkę na śmierć i życie z pasami samochodowymi, Bułeczką!





Jest czysto, wygodnie i tak jakoś nie rumuńsko...



Proszę zwrócić uwagę na pstryczek na pana kelnera... pracującego, zresztą,  na pół etatu. Zamówienia, wprawdzie zbiera, lecz nie realizuje. System, chyba jeszcze bez certyfikatu jakości. Ale, za to tańszy dla turystów.

Podoba się Małym i Dużym, pijakom i sportowcom, kiteowcom i leżakowcom....



A obok, tawerna grecka, serwująca takie sobie suvlaki i mojito, ale całkiem niezłe piwo!
Można zostać wieczorem na drinka, czy dwa...




P.S. Mojito jednak nie polecam, lemonki i cytrynki wyglądały na starannie przeżute przez pana barmana przed zaserwowaniem. Ale zabrzmiało nieźle!

P.S.2 No i napisałabym, gdzie dokładnie się to cudo znajduje, ale jeszcze wszyscy się tam zjadą i nawet przeżutej nie starczy...

1 komentarz: