wtorek, 27 maja 2014

Skok

Gdy w Bukareszcie słońce praży,  na podróż do Bułgarii nie ma czasu, a morza się chce, można skoczyć do Mamai...




Wiem, wiem pisałam wcześniej o rumuńskiej Florydzie i perłach hotelarskiej sztuki architektonicznej w kolorze flamingo,
ale pojawiło się coś, co warte jest dwóch godzin w aucie, z uprawiającą walkę na śmierć i życie z pasami samochodowymi, Bułeczką!





Jest czysto, wygodnie i tak jakoś nie rumuńsko...



Proszę zwrócić uwagę na pstryczek na pana kelnera... pracującego, zresztą,  na pół etatu. Zamówienia, wprawdzie zbiera, lecz nie realizuje. System, chyba jeszcze bez certyfikatu jakości. Ale, za to tańszy dla turystów.

Podoba się Małym i Dużym, pijakom i sportowcom, kiteowcom i leżakowcom....



A obok, tawerna grecka, serwująca takie sobie suvlaki i mojito, ale całkiem niezłe piwo!
Można zostać wieczorem na drinka, czy dwa...




P.S. Mojito jednak nie polecam, lemonki i cytrynki wyglądały na starannie przeżute przez pana barmana przed zaserwowaniem. Ale zabrzmiało nieźle!

P.S.2 No i napisałabym, gdzie dokładnie się to cudo znajduje, ale jeszcze wszyscy się tam zjadą i nawet przeżutej nie starczy...

piątek, 23 maja 2014

Duży Miś do Lasu bał się iść


Cudowne miejsce. Schronisko dla niedźwiedzi. Na 30 hektarach można obserwować 78 URATOWANYCH niedźwiedzi. Podobno niedawno jeszcze, w Rumunii niedźwiedzie można było spotkać w klatkach na stacjach benzynowych... Mówimy o latach późnych 90, nie o XIX wieku!

Strona oficjalna http://bearsanctuary.com/; oddział rumuński znajduje się przy Brasovie http://www.ampbears.ro/.

Można niedźwiedzia adoptować, można wysłać tylko trochę, na piwo...


















No, i można jechać poobserwować!
My jeszcze nie byliśmy, ale planujemy na jesień!
Chyba warto to zobaczyć:




wtorek, 20 maja 2014

Lista Plusów


Śladem ludzi mądrzejszych, a szczególnie pani Ewy Foley, rozszerzam moją listę rzeczy, za które jestem wdzięczna. Tym razem w Bukareszcie...

1. Pogoda in general.
2. I pogoda ludzi wokół.
3. To ja mogę pomagać, a nie mi trzeba nieść pomoc.
4. Moje dziecko znalazło przyjaciółkę od serca. BEST Ever!
5. Moje drugie dziecko ma kawałek ogródka tylko dla siebie.
6. A NMŚ chce chyba zostać francuską Nadią Comăneci, bo intensywnie sportuje.
7. Dwie godziny do morza. Autem. Samolotem też.
8. Nie wszystkie delifny w Morzu Czarnym są martwe.
9. Bukareszt ma tanie linie lotnicze.
10.Zycie tutaj uczy człowieka pokory by mógł docenić to co ma, skąd pochodzi, dokąd idzie.
11. Dziwni goście (http://papaprago.blogspot.ro/2013/03/goscie-goscie.html) omijają Bukareszt.
12. Stać człowieka na pomoc w domu.
13. Owoce i warzywa, których prawdziwy znak, blade środkowoeuropejskie twarze znają tylko z wakacji, mamy tu NON STOP.
14. I nawet nie trzeba intensywnie myśleć, by znaleźć 13 plusów.

wtorek, 13 maja 2014

Baneasa - rajski zakątek burżuazji

Wszyscy mieszkańcy Bukaresztu znają Baneasę, ci rdzenni, i ci przyjezdni. Nie dojeżdza tam metro, ale parę autobusów się kula...


W Baneasie jest:

lotnisko, małe, ale czynne...

http://www.planes.cz/en/photo/1073458/learjet-60-oe-gfa-jetalliance-jag-bucharest-baneasa-bbu-lrbs/

- jedyna w Rumunii IKEA z cenami z kosmosu...

- centrum handlowe, przy którym, zawsze łatwo zaparkować

- najdroższy w Bukareszcie fitness club i apartamentowce, w tym Business Park, Residential Park, Commercial Area, i inne typowo rumuńskie kompleksy

- las, w którym można pojeździć na rowerze, chyba jedyne zielone miejsce rowerowe w Bukareszcie


- parę, bardzo modnych, i drooogich  pubów, knajp i klubów, gdzie można się nabawić kompleksów patrząc na Rumunki

Złota Dzielnica, po prostu, że użyję czeskiej nomenklatury...

Jeździ się tam:

zjeść,
kupić,
spotkać,
wypocząć,
schudnąć,
przytyć,
wylaszczyć się,
złapać męża,
lub tylko chorobę weneryczną,
upić się,
do kina,
na kręgle,
pracować,
whatever....

Ale Baneasa nie wszystkim tak się kojarzy.
Dla niektórych to miejsce zadumy,
To w lesie Banesasy dokonano  pogromu Żydów rumuńskich w 1941 r. Bojówki faszystowskiej partii Żelaznej Gwardii, jedynej legalnej organizacji politycznej w latach 1940-1941 w Rumunii, postanowiły nie czekać.
Oj, nie kochała historia  Rumunii i Rumunów, a jeszcze mniej Żydów...



Rumunia to trudny temat.

piątek, 9 maja 2014

Love is in the air...

A tymczasem w parku Herastrau....



Ten sam Pan od tyłu...



I w duecie
Duet tańczy



Pan Numer Trzy



Też dał czadu!

A to wszystko dla tych Pań:


Okazuje się, że nie tylko faceci stroszą piórka...




i te krzyki.....

Aż się kuper jeży!

wtorek, 6 maja 2014

P jak Penderecki

Trochę się program sfatygował...
Tylko krowa nie zmienia poglądów, mawiała babcia Dusia, sympatyzując z kolejnymi opcjami politycznymi.
I na nas przyszedł czas, po latach odmawiania bywania, postanowiliśmy wyjść oficjalnie.
Sprytnie to rozegrał, Pan Nasz Ambasador, zorganizował dla Polonii
(i nie tylko!) koncert z okazji 3 maja...

Przygotowała się Polonia, futra wywietrzyła i w drogę!




Na dobry początek, kłótnia z taksówkarzem oszustem.

- 47,50 - śpiewa cenę pod filharmonią.
- What? - grzmimy oburzone z sąsiadką.
- Da - potwierdza, a taki przystojny był...
- I'm calling the police - mówi sąsiadka, posiadaczka Ajfona, niebojąca się go użyć.
- OK, twenty - mówi drań.
Na pożegnanie, rzucam, że dlatego świat ma taką opinię o Rumunach... Chyba mi się z Polakami lat 90 pomyliło, ale co tam! Złodziejom, nawet przystojnym, mówimy NIE!

Zdjęcie NIE jest z wczoraj. Wczoraj LAŁO!

Pod Ateneum, tłumy, ja nerwowa, bo prawie 19.
- Maja, luz, w Rumunii jesteś - uspakaja Ania B.
Jak luz to luz, stoi wyluzowana Polonia w strugach deszczu i wita się po przerwie wakacyjnej.



Budynek piękny, akustyka, jak okazuje się później, też.
Po koncercie, będzie raucik, po rauciku, planujemy skok na miasto.



Koncert polskiej skrzypaczki, Patrycji Piekutowskiej. Wspaniała skrzypaczka, repertuar chyba mniej ...
Cztery utwory, dwa polskie. O dwa za dużo, jak na mój gust. Przy pierwszym, przypomniały mi się, wszystkie grzechy, słyszałam Powstanie Listopadowe. I Styczniowe. I trzy Powstania Śląskie.
W połowie, przy pauzie, ludzie zaczęli bić brawo, dziękujemy pani Patrycjo, że podpowiadała nam Pani później!


Trzeba być znawcą by docenić twórczość Grażyny Bacewicz i Pendereckiego. Ja, okazałam się nim nie być.
Chociaż to dobrze wyjść czasem ze strefy komfortu, i pomęczyć ucho, czym innym niż Mozart.
Po koncercie i po raucie, było P jak Picie, i S jak Steki, przy których mówiliśmy o muzyce klasycznej. Czyli jednak da się!

A, skończyło się M jak Mandat.
Zero poszanowania dla polskich świąt narodowych ze strony rumuńskiej policji!